Sytuacje życiowe bywają różne. Czasami musimy mierzyć się z przeciwnościami, które na pierwszy rzut oka nas przerastają. Nasze odczucie może być takie zwłaszcza wtedy, gdy problem przychodzi niespodziewanie. W sytuacjach trudnych, kiedy nie możemy pogodzić pracy zawodowej z problemami natury osobistej, na ratunek przychodzi tzw. urlop na żądanie.
Niezależnie od wykonywanej pracy, jeśli tylko podpisaliśmy z pracodawcą umowę o pracę – przysługuje na określona liczba dni tzw. urlopu na żądane. Jest to dobre rozwiązanie, bowiem dzięki wykorzystaniu tego zapisanego przez ustawodawcę mechanizmu, możemy wziąć wolne od pracy zawodowej bez podawania konkretnej przyczyny lub – tak jak w przypadku choroby – nie musimy dostarczać żadnych dokumentów, które poświadczają naszą absencję.
Ile dni urlopu na żądanie przysługuje pracownikowi?
Ta liczba zdaje się jest stała i staż pracy nie ma tutaj żadnego znaczenia. Pracodawca udziela maksymalnie czterech dni takiej przerwy od pracy. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie w przypadku, o którym była mowa na samym początku. Nie jesteśmy przecież w stanie przewidzieć sytuacji losowych. Bywają zdarzenia, które uniemożliwiają dojechanie do pracy lub stawiają nas w takiej kondycji psychicznej, że potrzebujemy wziąć co najmniej dzień wolnego.
W związku z powyższym świadomość możliwości wykorzystania takiego świadczenia jest bardzo ważna i warto, by pracownik od samego początku był informowany o przysługujących mu prawach. Jeśli więc nowo przyjęty pracownik pyta ile dni urlopu na żądanie może wykorzystać, zarówno sekretariat czy bezpośredni przełożony z pewnością udzieli takiej informacji, zwłaszcza, że prawo się w tej kwestii póki co nie zmieniło.
Warto wspomnieć jeszcze o sytuacji, w której pracownik ma ambicję, charakter lub po prostu ktoś mu poradził, by dowiedział się jak najwięcej o przysługujących mu prawach. W takiej sytuacji, bez żadnego problemu, w internecie można znaleźć wszystko, czego potrzeba. Można na przykład wpisać w wyszukiwarkę frazę: ile dni urlopu na żądanie. Wszelkie przeglądarki powinny wówczas wyświetlić potrzebne i adekwatne informacje. Może się jednak zdarzyć, że daną frazę będzie trzeba doprecyzować – to jednak nie powinno stanowić żadnego problemu.
Jak już wspomnieliśmy, sytuacja z wykorzystaniem urlopu na żądanie, może być dynamiczna. Kiedy okaże się, że przed rozpoczęciem dnia pracy, przebywając w domu, zaraz po przebudzeniu, dochodzimy do wniosku, że nasz stan zdrowia nie pozwala na wykonywanie pracy, możemy telefonicznie powiadomić firmę o naszej decyzji. Jest to rozwiązanie praktykowane, bowiem zdarzają się dolegliwości fizyczne, które ustępują po dwóch/trzech dniach. Niektórzy pracownicy wolą wykorzystać wówczas dzień urlopu niż iść do lekarza i przekazać w kadrach zwolnienie L4. Taka praktyka pozwala oszczędzić ten typ nieobecności na sytuację, w których faktycznie stan zdrowia jest kiepski i trzeba do lekarza jednak pójść.
Gorzej, jeśli pracownik jest chorowity lub ma jakieś przewlekłe problemy ze zdrowiem i w ciągu roku kalendarzowego idzie na zwolnienie kilka razy. W jednej z takich sytuacji może wykorzystać dzień czy dwa urlopu na żądanie lub cały okres choroby potraktować jako zwolnienie chorobowe. To również praktyka, która ma zastosowanie. Trzeba tutaj po prostu podejść do sprawy uczciwie i poinformować pracodawcę o określonym problemie. Jeżeli szef jest w porządku, nie powinno być problemów z załatwieniem danej sprawy. Natomiast jeżeli relacje są napięte, wówczas, jeśli jest taka możliwość – może warto pomyśleć o zmianie miejsca zatrudnienia.
Urlop na żądanie jest więc potrzebnym i praktycznie stosowanym sposobem zgłaszania nieobecności w pracy swemu pracodawcy. Korzystając z tego typu zwolnienia, warto pamiętać, że liczba dni na żądanie, która można wykorzystać – jest mała. Są to tylko cztery dni w przeciągu całego roku. Warto, jeśli tylko można, gospodarować nimi ostrożnie. Można też dowiedzieć się, czy istnieje możliwość przesunięcia tego urlopu na przyszły rok.
